środa, 4 czerwca 2014

Współczucie - jest czy go nie ma?

Ile razy w życiu powiedzieliście drugiej osobie "wiem, co czujesz"? A ile razy usłyszeliście "współczuję Ci"? Pewnie całkiem sporo. Nic dziwnego, przecież to zwykłe ludzkie odczucie. Jednak czy ten stan emocjonalny rzeczywiście istnieje? 

Często próbujemy okazywać zrozumienie, solidaryzować się w cierpieniu – zwłaszcza z bliskimi osobami. Przyjaciółka przyjaciółce, matka córce, kolega koledze i reszta świata sobie nawzajem – każdy pragnie wyrażać pewnego rodzaju ubolewanie w stosunku do kogoś, kto czuje się nieszczęśliwy. Taka empatia, czyli zdolność odczuwania stanów psychicznych innych osób i umiejętność spojrzenia na świat z ich, często odmiennej, perspektywy, nie jest nam obca. Jednak nie każdy wie, że jest ona stopniowalna.

Pierwszy stopień to tak zwana samoświadomość – tłumaczona jako współczucie samemu sobie i rozumienie własnych stanów emocjonalnych. Kolejnym stopniem jest reakcja na odczucia innych, czyli mówiąc prosto – „czuję to, co Ty”. A jeśli czuję, jeśli WSPÓŁczuję – to chcę nieść pomoc. Bo taka ludzka natura.

Jednak czasem ta „ludzka natura” mogłaby być zastąpiona wyrażeniem „ludzka ciekawość”, która ze współczuciem ma niewiele wspólnego. Czy siedzenie przy kimś, wypytywanie o to, co właściwie się stało, a może jeszcze głaskanie po głowie przeplatane jakże głębokim „tak bardzo mi Cię szkoda” jest naprawdę lepsze od działania, niesienia pomocy?  Nie lepiej wstać i wykazać jakąkolwiek aktywność, by chociaż spróbować znaleźć wyjście z sytuacji? By „poszkodowany” faktycznie odczuł, że ma osobę, na którą może liczyć. To z pewnością zapewniłoby mu większy komfort psychiczny niż rzucone w jego kierunku tych kilka słów.

Od najmłodszych lat uczono nas, że bierność nie jest zbyt dobrą cechą. Że trzeba działać, trzeba walczyć, trzeba cokolwiek robić, byleby tylko nie stać w miejscu. Tak samo jest w przypadku okazywania empatii wobec innych, której potwierdzenia można szukać w definicji współczucia, wywodzącej się ze wschodnich kultur.

W buddyzmie znajdujemy tzw. szlachetną aktywność, idącą w parze ze współczuciem – tzw. Karuna (w tłumaczeniu: serdeczne współczucie).  Buddyjski pogląd w większym stopniu uwzględnia aktywność niż samą litość kierowaną w stronę drugiego człowieka. Mówi o tym, że niezależnie od tego, jak głębokie są nasze uczucia i jak bardzo nasze myśli przepełnione są współczuciem – to kiedy nie ma przejawów działania, współczucie nie istnieje. Jeśli natomiast oprócz uczuć i chęci, mamy do czynienia także z aktywnością – wtedy można mówić o współodczuwaniu.

Pomijając religijne sposoby rozumienia tego zjawiska, istnieje również inny aspekt. Według psychologów empatia jest silnym hamulcem zachowań agresywnych, przez co jest to uczucie społeczne, a więc element ludzkiego życia. 
Element, który może być rozumiany różnorako, jednak zawsze u jego podnóża leżą dobre intencje. 
A że dobro nigdy nie zginie, to i współczucie będzie nam towarzyszyło w codziennym życiu.

wtorek, 3 czerwca 2014

O przypadkach słów kilka.

- Puk, puk!
- Kto tam?
- Przypadek. 


Przecież tak mówią, że przypadki chodzą po ludziach. Chodzą od drzwi do drzwi i pukają. I co któryś naiwny otworzy, bo może jednak nie sądzi, że to Przypadek. A Przypadek jest bardzo sprytny. Zostanie na dłużej, rozgości się, będzie czuł się jak u siebie w domu. Chociaż sama nie wiem, gdzie mieszka i jak wygląda jego dom. Pewnie rozmieszczenie przedmiotów w jego pokoju też jest przypadkowe. 

Trochę jak u mnie. Tu na biurku szklanka, tu talerz z niedojedzonymi truskawkami, lampka, zeszyt, piórnik, lusterko, tusz do rzęs, jakaś ulotka, 10 złotych w drobnych monetach i cała masa innych rzeczy. Torby, torebki, ciuchy, zasuszone kwiatki, zdjęcia, książki. Wszystko. Wszystko to bez ładu i składu. Z przypadku się tu znalazło i przypadkowo zostało, tak jak i nasz bohater. 

I gdy już został wpuszczony, to sobie żyje obok i czyni nasze życie jeszcze bardziej przypadkowym. 

Przypadkiem pójdę spać o 3:00.
Przypadkiem się nie wyśpię. 
Przypadkiem zaśpię. 
Przypadkiem ucieknie mi autobus/pociąg/tramwaj.
Przypadkiem zdam lub nie zdam egzaminu.
Przypadkiem będzie mnie bolała głowa, brzuch, noga albo nie będzie mnie bolało nic. Też przypadkiem.
Przypadkiem mój humor będzie dobry/średni/zły (niepotrzebne skreślić).
Przypadkiem opowiem cały mój dzień każdemu znajomemu. 
Przypadkiem nie powiem nikomu nic. 
Przypadkiem przejdę na czerwonym świetle, ale za to po białych pasach. 
Przypadkiem się zamyślę i pójdę nie tam, gdzie trzeba. 
A potem uśmiechnę się do tych myśli albo rozpłaczę na myśl o nich. 
Przypadkiem nigdy nie płaczę, więc jednak nie. 
Przypadkiem złapie mnie deszcz. Innym razem słońce. 
Przypadkiem pójdę na zakupy.
Przypadkiem potrąci mnie tramwaj.
Przypadkiem zjem coś niezdrowego, a może nie zjem nic. 
Przypadkiem napiję się Coca-Coli. Tak, lubię Coca-Colę.
Przypadkiem pójdę na spacer.
A innym przypadkiem na imprezę. Albo trening. 
Przypadkiem natknę się na piosenkę, która zostanie mi w głowie na bardzo długo. Jak ta.
Przypadkiem poznam ludzi, którzy zmienią moje życie. 
A przypadkiem takich, którzy do niego nie wniosą nic. 
Przypadkiem ktoś powie mi coś miłego.
Przypadkiem ktoś mnie obrazi.
Przypadkiem lubię się śmiać. 
Przypadkiem robię coś źle. 
Przypadkiem nie jestem idealna. Ale Przypadek mi mówi na ucho, że i tak dobrze sobie z tym radzę. 
Przypadkiem lubię rozmawiać, wymawiać, rozmyślać, wymyślać, rozkminiać, wykminiać. Taka moja natura.
Przypadkiem mam niebieskie oczy.
I blond włosy. Bardzo przypadkiem. 
Przypadkiem kocham tańczyć. 
Przypadkiem lubię dzieci. Stop. Uwielbiam dzieci.
Przypadkiem mówię "nieważne", gdy jest to najważniejsze i na odwrót. 
Przypadkiem mówię nieodpowiednie rzeczy w nieodpowiednim czasie, choć czasem mi się zdarza zabłysnąć. 

Przypadkiem moje życie jest sumą tych wszystkich przypadków i ten wpis również powstał z przypadku.
Bo nie umiem zasnąć, tłumacząc, że to przez przypadek.