niedziela, 25 maja 2014

Definicja straty.


"I wiem, że czasem to, co tracisz definiuje Cię."


Każdego dnia, na każdym kroku, z każdą godziną coś w życiu tracimy. Bo przecież taka minuta, jak ta teraz - zdarza się tylko raz. Drugiej takiej nie będzie. To już powinno czynić ją wyjątkową, ale często żyjąc w monotonii dnia codziennego, najzwyczajniej w świecie jej nie doceniamy. I to nie tylko ja czy Ty, ale większość ludzi tak robi. Pokaż mi osobę, która szczerze cieszy się z każdej chwili życia - z chęcią ją poznam. 

Oprócz czasu tracimy również zdrowie. Często na własne życzenie. Żyjemy szybko, a potem się dziwimy, skąd to złe samopoczucie. Nieodpowiednia dieta, brak snu, nadmiar kofeiny, nikotyny i innych szkodzących chemicznych środków. I dopiero, gdy widzimy, że coraz mniej mamy tego zdrowia - zaczynamy je szanować, choć w wielu przypadkach jest już trochę za późno. 

Co jeszcze tracimy? No pieniądze. W dzisiejszych czasach jesteśmy zmuszeni do wydawania pieniędzy i nie ma co tego kwestionować, ale są i tacy, którzy je po prostu trwonią. Hazard, nałogi... I nagle zaczyna brakować na życie. I potem spotykam takiego pana Bezdomnego, który niezbyt trzeźwym głosem uskarża się na mundurowych, którzy kazali opuścić mu teren dworca. Szkoda mi pana... Każdego szkoda, bo współczucie jakoś tam zawsze towarzyszyło i towarzyszy mi w życiu, ale ja panu pić nie kazałam. I chociaż najchętniej bym zrobiła tak, żeby każdy miał swoje wymarzone życie to niestety - tak się nie da. 

Dalej. Tracimy chęci i motywację do czegokolwiek, bo nam nie wychodzi. Zamiast podnieść głowę do góry i powiedzieć sobie "to była lekcja, wyciągnij wnioski i próbuj dalej" to zaprzestajemy działań w ogóle. Bo prościej jest liczyć na łatwe i osiągalne sukcesy niż spróbować czegoś, co nie daje stuprocentowej pewności na powodzenie. Przecież jak my się potem przyznamy przed samym sobą, że nam nie wyszło? A co dopiero przed innymi?! No właśnie.

Tracimy szanse na cokolwiek, bo boimy się zaryzykować. Pierwszy krok jest zawsze najtrudniejszy - to prawda, ale wystarczy się przełamać i wtedy następne kroki wydają się być jak przewracające się kostki domina. Nie bez powodu mówią "nie ma ryzyka - nie ma zabawy" lub "kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana". Just try!

Ciągle tracimy zbyt wiele czasu na szukanie przyczyn. Nie potrafimy się pogodzić z tym, że nie zawsze jest kolorowo. I zadajemy sobie pytanie "dlaczego tak się dzieje i czemu akurat mnie to spotyka?"... Zupełnie niepotrzebnie. Lepiej dopowiedzieć "a dlaczego nie?" i po prostu brać garściami to, co daje nam życie.


Z pewnością dzieje się to wszystko na rzecz czegoś. Tracimy czas, zdrowie, pieniądze nie tylko po to, by być chorym lub uzależnionym czy też żyć z myślą, że "coś mi w życiu ucieka". Tracimy, by - być może - zyskać piękne wspomnienia, poznać wartościowych ludzi, przeżyć niezapomniane chwile lub by ponownie odnaleźć sens i rozpocząć kolejny etap z nowymi chęciami do życia. 

Czasem, gdy coś tracimy - widzimy, na czym nam zależy, jak zachowujemy się w danej sytuacji i ile jesteśmy w stanie poświęcić, by to odzyskać. Poznajemy siebie z innej strony - czy lepszej czy gorszej to już kwestia indywidualna, ale to jest właśnie nasza DEFINICJA. 

W tych paru czynach definiujemy się jako ludzie. Nawet jeśli jesteśmy tylko małymi kroplami w wodospadzie chwil - to to są nasze chwile. Nieważne czy dobre czy złe.
Doceniajmy je.

wtorek, 20 maja 2014

Rodzinę można sobie wybrać.

Sobota, 5:00 rano, dworzec PKP w Gliwicach. Nawet nie ziewam, choć przecież w nocy nie spałam. Widzę twarze, bliskie mi twarze, dzięki którym już wiem, dlaczego zdecydowałam się na to poświęcenie. Jedziemy na zawody. Kierunek: Poznań. 

To zaczęło się o wiele wcześniej. Czas leci, przewracają się kartki kalendarza, a ja pamięcią sięgam 10 lat wstecz. A chyba już nawet 11. 
- Mamo, my nigdy nie będziemy tańczyć - upierałyśmy się razem z siostrą, kiedy mama chciała nas zapisać na zajęcia taneczne. 
W końcu po dłuższych namowach dałyśmy za wygraną, poszłyśmy na pierwsze zajęcia i zostałyśmy do dziś. 
Początkowo była to forma zabicia czasu, poznawania czegoś nowego, co z czasem przerodziło się w PASJĘ. Taką na dobre i na złe. Przynoszącą powody do radości, ale i smutku. Uśmiech, a czasem ból. Wygrane i porażki. I wszystkie inne przeżycia, które dały życiowe lekcje i motywację do dalszego działania. Nauczyły współpracy w zespole, bycia zależnym od innych osób, odpowiedzialności za każdy krok, który musi być dobry, by reszta mogła na Ciebie liczyć. Zawsze.

YGREK. Tak nazywa się grupa, w której tańczę. Grupa, z którą dzielę część mojego życia. Spędzamy ze sobą na sali mnóstwo godzin. Miliony kropel potu, czasem kropel łez ze złości i zmęczenia, ogrom wykrzyczanych słów, kłótni, a z drugiej strony miliony wyśmianych wspólnie godzin, wyjazdów na warsztaty, obozy, turnieje, godziny nieograniczonej radości i szczęścia, a wszystko to zamknięte w "raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem"*. Kultura hip-hopu łączy ludzi. I zawsze powinna łączyć - nigdy dzielić. Dzięki tym wszystkim przeżytym chwilom wiem, że nie zamieniłabym tego miejsca, w którym jestem, na żadne inne. Nie zamieniłabym dziewczyn z mojej ekipy na nikogo innego. Jestem dumna z każdego sukcesu - nieważne czy jednostki czy grupy.

Człowiek może się zarzekać, że woli samotność. Może mówić, że nie lubi ludzi. Ba! Może nawet mówić, że ich nienawidzi, bo i takie osoby spotkałam, ale nie sprawdza się to na dłużej. Może i żyjemy dla siebie, ale siłą rzeczy również dla innych. A może przede wszystkim dla innych? Dlatego tak ważne jest, by znaleźć swoje miejsce na Ziemi, która wbrew pozorom, wcale nie jest taka wielka. Jak to mówią: "świat jest mały", dlatego uważam, że codziennie trzeba szukać tego, co daje najwięcej szczęścia, czegoś, co się kocha. A jak już się to znajdzie - trzeba pielęgnować i dawać od siebie 100%, by otrzymać o wiele więcej w zamian.

Każdemu człowiekowi na świecie życzę, żeby znalazł osoby, które dają wsparcie i niejeden powód do radości. 
Żeby znalazł rodzinę, którą może wybrać sobie sam. 



___________________
* - rozliczenie rytmu w tańcu

środa, 14 maja 2014

Żyjemy codziennie wśród ludzi...

Kilku ludzi w domu. Kilkudziesięciu ludzi w komunikacji miejskiej. Kilkuset ludzi mijanych każdego dnia w zabieganiu własnych spraw. Obserwujemy, słuchamy, rozmawiamy. 
Spotkaliśmy w życiu tysiące charakterów, o kolejnych dziesięciu tysiącach słyszeliśmy od rodziny, znajomych lub poprzez media.
Pokazujemy, że podążamy z duchem czasu, mamy światłe umysły gotowe odrzucić wszelkie schematy, bo przecież raz się żyje. A ten, kto uważa inaczej jest "sto lat za Murzynami".

I to wszystko bardzo pięknie brzmi, wszakże żyjemy w XXI wieku - wieku postępów, otwartości na nowe rzeczy i tolerancji w stosunku do drugiego człowieka.
Ale, jak zawsze nagle i niespodziewanie, pojawia się coś, co burzy nasz tolerancyjny wizerunek. 


Conchita Wurst - zwyciężczyni 59. Konkursu Piosenki Eurowizji w Kopenhadze. 

Myślę, że nikomu przedstawiać nie trzeba, bo Internet aż huczał (i huczy do tej pory):
  • zaczynając od Facebooka:  "Kiełbasa wygrała", "Porzygałem się", ... (reszty nie wypiszę, bo zostałaby sama cenzura)
  •  przez Kwejki:
  • i inną twórczość - na przykład na YouTube: 


I co teraz? 

Widzimy taki wizerunek sceniczny (tak powinniśmy odbierać wygląd Conchity Wurst) i nagle zapominamy, że przecież przed chwilą byliśmy tacy nowocześni. Znowu zamykamy się w swojej schematyczności i nie kryjemy swoich odczuć względem tego, co inne od poznanego przez nas do tej pory. 

My, ludzie, cechujemy się niezdecydowaniem. Przybieramy wygodne i elastyczne postawy. Raz konserwatywne podejście do życia, za chwilę znowu pójdziemy głosić liberalne "liczy się wolność słowa, wyznania, równouprawnienie i tolerancja".
Skoro twierdzimy, że jesteśmy otwarci na świat i jego jeszcze wiele nieodkrytych niespodzianek - to bądźmy zawsze. Czas sobie uświadomić, że jeszcze nie raz zostaniemy zaskoczeni. Myślę, że dzisiejsza "Baba z brodą" w przyszłości będzie po prostu błahostką. 
I nie - nie twierdzę, że na świecie będą i powinni biegać transwestyci lub (idąc dalej tym tropem) homoseksualiści/homoseksualistki. Chodzi tylko o pewnego rodzaju akceptację i świadomość. 

Świadomość tego, że nie zawsze wszystko będzie nam się podobało, bo na świecie żyje ponad 7 miliardów ludzi. 

Podobnych, ale wciąż innych od Ciebie.